Centrum wiedzy

Świecowanie uszu

Świecowanie uszu, nazywane też konchowaniem, znane jest od dawna. Wykonywane było już przez Indian ze szczepu Hopi, a także w starożytnym Egipcie, Tybecie i Chinach. Ostatnio zdobywa dużą popularność, bo jest proste, tanie i skuteczne. Poleca się je osobom cierpiącym m.in. z powodu zapalenia ucha wewnętrznego i zatok oraz długotrwałego stresu. Pomaga przy przewlekłym nieżycie nosa i uporczywych bólach głowy. Ułatwia też usunięcie woskowiny zalegającej w kanale słuchowym. Może przynieść ulgę uskarżającym się na szum w uszach i kłopoty z błędnikiem. Poprawia przemianę materii i krążenie krwi. Jest zabiegiem profilaktycznym i wspomagającym tradycyjne leczenie.

Świecowanie to ogrzewanie ucha w specyficzny sposób. Do tego celu wykorzystuje się odpowiednie świece (długie, puste wewnątrz) lub konchy (nieco większe, przypominające lejki). Wykonane są one z płótna nasączonego pozbawionym wszelkich zanieczyszczeń woskiem albo specjalnie przygotowanym miodem. Czasem świece są dodatkowo nasączane wyciągami z roślin i olejkami eterycznymi (dobierając je, trzeba się kierować zasadami aromaterapii). Nieraz w końcówce wkładanej do ucha, zatapia się cienką blaszkę. Dzięki niej świeca nie kruszy się i lepiej ogrzewa ucho.

Podczas zabiegu świecę lub konchę wprowadza się cieńszym końcem do ucha, a drugi zapala. Podczas spalania świecy w kanale słuchowym tworzy się podciśnienie (efekt jak w kominie). Powoduje to delikatne zasysanie zalegających resztek woskowiny wraz z zawartymi w niej wszelkimi toksynami. Dodatkowo ucho i przylegające tkanki ogrzewają się, dzięki czemu wydzielina mięknie i tym łatwiej jest usuwana na zewnątrz (wchłaniana przez spalającą się świecę). Wyrównuje się także ciśnienie po obu stronach błony bębenkowej. W rezultacie poprawia się słuch i łagodnieją dolegliwości. Często ulgę odczuwa się już po pierwszym zabiegu, ale z reguły konieczna jest seria kilku czy nawet kilkunastu, by nastąpiła zdecydowana poprawa.

Dla niedoświadczonego obserwatora zabieg może wyglądać „inwazyjnie”. W rzeczywistości jest bezpieczny, bezbolesny, a nawet przyjemny. Osoby, które mu się poddały, twierdzą, że wywołuje błogość, uczucie głębokiego relaksu, czasem także senność. Dobre samopoczucie  pogłębione przez zmniejszenie się dolegliwości  trwa także po zabiegu. Może więc warto spróbować? I to niekoniecznie u naturoterapeuty, ale w domu! Świece czy konchy są już dostępne w niektórych sklepach z produktami naturalnymi lub internecie (koszt jednej sztuki to 58 zł).

Sam zabieg jest prosty, tylko musi być wykonany przy pomocy drugiej osoby. Trzeba wygodnie ułożyć się na boku, z poduszką pod głową. Druga osoba osłania ręcznikiem głowę i twarz leżącego tak, by tylko ucho pozostało odkryte. Potem zapala się świecę z grubszego końca i wkłada ją do ucha cieńszym. Zbyt płytkie wsunięcie świecy nie da pożądanego efektu, a zbyt głębokie  może okazać się bolesne. Świeca powinna spalać się powoli. Gdy „skróci się” znacznie i będzie wystawać w ucha około 7 cm, trzeba ją wyjąć i zgasić. Zabieg trwa 1015 minut. Następnie te same czynności powtarza się przy drugim uchu. Bezpośrednio po świecowaniu, uszy są rozgrzane i nie wolno ich wystawiać na działanie zimna, wiatru czy przeciągu. Należy także unikać kąpieli, pływania i… zrezygnować z mycia uszu. Najlepszy efekt da włożenie wacików do kanałów słuchowych. Po pół godzinie można je wyjąć i bez obawy iść na spacer lub wziąć prysznic. Aby zabieg był bardziej efektywny i maksymalnie przyjemny, trzeba się po nim zrelaksować. Nie jest on polecany w przypadku ropnego wysięku z ucha, skaleczeń i alergii na wosk pszczeli czy miód.

POKAŻ