Centrum wiedzy

Zęby tygrysa

Jednym z przodków króla zwierząt – lwa, a także innych wielkich kotów, był tygrys szablozęby. Znacznie większy od dzisiejszego tygrysa, ważący blisko ćwierć tony, robił wrażenie doskonałej maszyny do zabijania. Paleontolodzy podejrzewali, że w epoce lodowcowej jego łupem padały ogromne mamuty oraz inne roślinożerne kolosy.
Szczątki prehistorycznego tygrysa, który wyginął 12 000 lat temu, znajdowane są w Ameryce, Azji i Europie. Odkryto około 1000 kompletnych szkieletów, które pozwoliły odtworzyć wygląd tego drapieżnika oraz poznać sposób, w jaki się poruszał i polował. Przeprowadzone ostatnio w Australii symulacje komputerowe przy pomocy techniki FEA (Finite Element Analysis) wykazały, że tygrys szablozęby nie był tak straszny, jak go dotychczas malowano. Miał on potężny łeb i szczęki, które dzięki specjalnej budowie stawów mogły się otwierać pod kątem prostym, a także gigantyczne górne kły, dość płaskie i zakrzywione jak szable, o długości 20–23 cm. Te przerażające zęby były jednak bezużyteczne, a nawet stanowiły duże utrudnienie podczas polowania i przy spożywaniu dziczyzny. Komputerowa technika FEA jest na co dzień używana przede wszystkim przy projektowaniu środków komunikacji (od samochodów po promy kosmiczne), by na monitorze przeprowadzać symulacje wytrzymałości konstrukcji w warunkach katastrofy. Takiemu też wirtualnemu badaniu poddana została czaszka tygrysa szablozębego. Ku zdumieniu badaczy okazało się, że zwierzę to było raczej delikatne. Uścisk jego szczęk wynosił nie więcej niż 100 kg. Współczesny lew, mający porównywalną budowę ciała, nie dysponując tak imponującym uzębieniem używa swoich szczęk z blisko trzykrotnie większą siłą. Do czego w takim razie służyły prehistorycznemu tygrysowi wynaturzone kły?

Niezbadane są ścieżki, po jakich chodzą upodobania niewiast. Samica tygrysa szablozębego podczas zalotów zachowywała się jak dentystka i nim pozwoliła się do siebie zbliżyć, robiła konkurentom przegląd jam ustnych. Sprawą priorytetową dla niej był wygląd kłów. Im potężniejsze i dłuższe, tym większe szanse dostawał samiec. Jego imponujące kły miały przyciągać wzrok partnerki seksualnej. W pewnym momencie długość samczych zębów przekroczyła granice zdrowego rozsądku i zwierzęta zaczęły chodzić niedożywione. Gigantyczne kły ograniczały ich zdolności myśliwskie. A gdy nawet udało się takiemu tygrysowi coś upolować, wynaturzone uzębienie nie pozwalało mu zbyt wiele uszczknąć ze zdobyczy. I co z tego, że coraz bardziej podobał się tygrysicom, skoro jego postura była coraz marniejsza. W końcu doszło do tego, że jeszcze przed osiągnięciem zdolności rozrodczych samce masowo wymierały. A samice, choć mogły normalnie polować i jeść, pousychały w samotności. I tak wyginęły tygrysy szablozębne.

Jak to się dzieje, że samce potrafią ewoluować stosunkowo szybko, samice natomiast nie nadążają za nimi? To pytanie zadawał sobie już Karol Darwin zestawiając puszącego się pawia i jego skromnie wyglądającą partnerkę. W obliczu ówczesnej nauki wyglądało to tak, jakby samice były opóźnione w rozwoju. To przekonanie pokutowało jeszcze do ubiegłego roku, mimo rozszyfrowania struktury DNA i zaawansowanych prac nad genotypami. Badania, jakie przeprowadzono niedawno w Instytucie Genetyki Uniwersytetu Florydzkiego, wreszcie odpowiedziały na darwinowskie pytanie. Wyjaśniły ponadto niektóre zagadki dotyczące ludzkich chorób dziedzicznych.

Eksperymenty prowadzono na ulubionych owadach zoologów, muszkach owocówkach, które ze względu na swą aktywność seksualną pozwalają w krótkim czasie prześledzić zmiany genetyczne u wielu pokoleń. – Samce są prostsze. Ich wzorzec dziedziczenia nie obejmuje tak wielu interakcji między genami, jak w przypadku samic – wyjaśniła Marta Wayne, profesor zoologii z Florydy. Różnica polega na chromosomie X. Samice dziedziczą dwa takie chromosomy, od ojca i od matki. Samce natomiast dysponują tylko jednym „iksem”, od matki. U samic, gdy oba chromosomy oddziałują na siebie nawzajem, a przy tym współpracują z pozostałymi genami, razem i osobno, sprawa się komplikuje. Gdy los da jej złą kartę (np. z zapisaną chorobą nowotworową), samica ma w zanadrzu dobrą, która może osłonić wadliwy gen. Samiec natomiast gra tylko jedną kartą. Jeśli jakaś jego cecha jest uznana za dobrą – zostaje wypromowana, jeśli nie, eliminuje się ją. Właśnie ten mechanizm genetyczny pozwolił tygrysowi szablozębemu wyhodować tak idiotyczne kły, które doprowadziły go do zguby.

POKAŻ