Wszystko za sprawą ukochanej żony
Do Pani Justyny trafiłem dzięki kochanej żonie, która non stop prosiła : "Poszukaj dietetyka. Idź do dietetyka... ". No dobra... dla świętego spokoju poszedłem. "Teraz to dopiero będzie męczarnia" myślałem. Ledwo przekroczyłem próg poradni zacząłem się chwalić: "Przez ostatni miesiąc schudłem 10kg na diecie 1000kcal." Pani Justyna wytrzeszczyła oczy, a zarazem posmutniała: "Wytrzyma Pan 3 miesiące i rzuci się na jedzenie!". No tak. Racja. Zawsze tak było. Więc co robić?
Musiałem szczegółowo opisać co i o której godzinie dotychczas jadłem. Ważenie, pomiar składu ciała. Moje kości ważą tylko 4,4kg! "Argument o grubych kościach już nie działa" pomyślałem. Tydzień oczekiwania i miałem w rękach całą analizę siebie, błędów jakie popełniałem i rady na przyszłość. oprócz tego książkę z rozpisaną dietą na 2 tygodnie. Przepisy szczegółowe co i jak przyrządzić, czy marchewkę pokroić w paski czy w kostkę, czy na oleju smażyć, czy wypić go osobno. Na początku miałem niemały problem, żeby to wszystko zjeść ze względu na wcześniej stosowaną dietę, ale po kilku dniach było już OK. Po tygodniu postanowiłem sprawdzić wagę. 1,5kg! Jedząc do syta? Do tego poczułem jakby zastrzyk energii, nie mogłem usiedzieć na miejscu, po prostu jakby ktoś zaaplikował mi adrenalinę.
Pyszne jedzenie i lepsze samopoczucie
Trochę dziwnie czułem się wychodząc rano z domu z torbą pełną jedzenia (cała torba żarcia - to dlatego tak wygląda!), ale przywykłem do tego. Nie mogłem uwierzyć kiedy pierwszy raz po bardzo długim czasie zapiąłem spodnie nie uszyte na miarę, tylko kupione po prostu w sklepie! Lubię chodzić po górach i jakie było moje zdziwienie kiedy wchodząc na jedną z nich, odkryłem, że nie mam zadyszki, nawet specjalnie się nie męczę! Teraz po utracie ponad 50 kg (chcę zrzucić jeszcze 20) jestem po prostu szczęśliwy. Patrząc wstecz na przeżyty rok nie czuję znużenia dietą (co miesiąc mam nowy jadłospis), nie czekam kiedy się skończy, po prostu to jedzenie mi smakuje, mógłbym jeść tak całe życie. Czas mija a kilogramy lecą w dół. Znajomi z zazdrością patrzą jakie smakołyki zajadam i powtarzają: "To jest dieta? Też tak chcę!" Zmieniłem nawyki żywieniowe, a ze mną cała rodzina. Dzieci nie wyobrażają sobie już śniadania bez pysznej owsianki z bananem (muszę pilnować, żeby mi nie zjadły). Zmienił mi się smak, polubiłem warzywa (uwielbiam sałatę :) ), żałuję tylko, że wcześniej nie zwróciłem się do specjalisty i katowałem się bezsensowną głodówką.